NADCHODZI ZIMA ................PAMIĘTAJMY O WSZYSTKICH POTRZEBUJĄCYCH - LUDZIACH I ZWIERZĘTACH!!! THE WINTER IS COMING...................LET'S REMEMBER ALL IN NEED - HUMANS AND ANIMALS!!!

czwartek, sierpnia 12, 2010

Zabawa w kotka i myszkę/Plying cat and mouse

Tak bardzo chciałam mieć zwierzątko, jakiekolwiek.......Choćby taką małą myszkę, jak te które obserwowałam codziennie w, suchej o tej porze roku, rynnie na rogu naszego domu... Myszki były biało/różowe, no, po prostu kolorystyczne marzenie każdej dziewczynki, i dawały się głaskać po łebkach. Co prawda chyba nie bardzo lubiły podnoszenia za ogonki, bo próbowały wtedy wczepić swoje cieniutkie jak igiełki ząbki w moją dłoń, ale szybko nauczyłam się z nimi odpowiednio obchodzić. Myślałam, że skoro są takie "oswojone", to pewnie uda mi się zaadoptować chociaż jedną...
Pewnego zwykłego letniego popołudnia, zobaczywszy Mamę powracajacą z zakupów, i (oczywiście) chcąc wykorzystać okazję na posiadanie mojego własnego zwierzątka, pobiegłam pokazać jej jedną z takich właśnie maluśkich myszek, którą delikatnie pieściłam w dłoni. Nie było przecież mowy, żeby widząc jakie są fajne, nie zgodziła się na wzięcie choć jednej do domu.... Ohhhhhh, to co nastąpiło przewyższyło moje najśmielsze oczekiwania... Okrzyki przerażenia, i momentalnie po nich następujące pogróżki, że "nigdy nie podam ci już ręki" nie tylko mnie zaskoczyły, ale również trochę przeraziły. No bo jak zrozumieć (w wieku ośmiu lat), nie tylko, że dorosła kobieta boi się malusieńkiej myszki, ale również dlaczego na dodatek straszy mnie niepodawaniem dłoni?  Zdeptane bezpowrotnie marzenia dziecka... 
Ze łzami w oczach odnosiłam to małe śliczne stworzonko do jej "rynnowego" domku"... Nigdy więcej tam nie zajrzałam........
Ale, ale, miało być o kocie, a jakoś wkradły nam się tu myszki... No więc, wracając do tematu... KOT JEST! I to całkiem pokaźnych rozmiarów (dokładnie 8 kilogramów), co zupełnie nie przekłada się na jego wrażliwą osobowość. Ten mój ‘Delikatny Olbrzym’, jak i inne osobniki z rasy Maine Coon są podobno krzyżówką udomowionego kota długowłosego i dzikiego rysia....Stąd u nich owłosione wnętrza uszek, a nawet spodów łapek.... Oh, te łapki... mięciutkie takie, jedwabiste... Moje śliczne ‘fetyszki’... (ale o tym później, jak również o tym jak kot znalazł się w moim domu i „zawładnął moim sercem”).
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I was so desperate to have a pet, any pet... For instance a little mouse, like the ones I have been observing in the, dry at this time of the year, gutter at the corner of our house... The mice were white and pink, truly the dream colors of any girl, and they even let me stroke their heads. Although, I don't think they liked being picked by their tails, trying, then, to bite my hand with their needle sharp little teeth; so I quickly managed to learn how to handle them. I was thinking that since they were so "tamed", I should be able to adopt at least one...
During one mundane summer afternoon, seeing my Mom coming back from a shopping trip, and (of course) taking a chance of having my own animal, I ran to her to show off one of those admirable mice, one I have been caressing in the cup of my hand. It was not possible, after all, that seeing how cute they were she would not agree on taking in at least one of them...Well, what happened next exceeded my wildest expectations...Her screams, and following threats of "I will not touch your hands ever again" not only surprised, but scared me as well. For how would you understand (at the age of eight) that a grown up woman was afraid of a tiny little mouse, and more importantly, why was she threatening me with not touching my hand ever again... Irrevocably trashed dreams of a young child...
Tearfully, I have returned my beautiful little creature to her "guttery" home...Not to return there ever again...
Anyway, it was supposed to be about the cat, but the mice, somehow, found their way here...So, coming back to the topic...The CAT IS HERE! And, in all of his sizeable glory (18 pounds, to be exact), which does not translate at all into his sensitive nature. My "Gentle Giant", like all Maine Coon representatives are thought to be a cross breed between domesticated long hair cat and the bobcat...Thus, their hairy ears, and even the bottoms of their feet...Oh, the feet... so soft and silky...My beautiful "fetishes"...(but about this, how the cat came to live in my place, and how (in the meantime) he had stolen my heart, later).

16 komentarzy:

  1. Ja tez marzylam o zwierzaku, od zawsze praktycznie... Najpierw marzyl mi sie kon :D czego - ze wzgledow bardzo oczywistych ;) - zrealizowac sie nie udalo. Ostatecznie byly swinki morskie i psy (tzn po jednej sztuce na raz ;) ).
    Teraz niestety na zwierzaka zwyczejnie nie mam czasu, no ale moze kiedys znow, kto wie...
    A jesli chcesz zobaczyc tego mojego osttaniego, najukochanszego, to zdjecie tutaj :

    http://www.beawkuchni.com/2009/08/wyroznienie-2.html

    Pozdrawiam! I milego weekendu zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi, hi, Beo, jesteśmy podobne pod wieloma względami (czytając Twoje opisy widzę jak bardzo). Szejtan wygląda po prostu cudownie ... właśnie piesek był moim głównym marzeniem...a skończyło się na kocie ;=)
    Pozdrawiam również weekendowo (u nas od wczoraj ponad 30 stopni - wróciło lato!).

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, 30 stopni! Zazdraszczam ;)
    U nas aktualnie pada. Nie przeszkadza mi to zbytnio, wszak i deszcz jest potrzebny, mam jednak cicha nadzieje, ze od przyszlej soboty bedzie juz sucho i w miare slonecznie, gdyz wybieram sie (nareszcie!!!) na zasluzony (choc stosunkowo krotki ;)) wypoczynek. Poprosze wiec o kciuki i dmuchanie w nasza strone ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już zaczynam zaczarowywać pogodę na Twoje wakacje. Wypoczywaj i nabieraj "siły w nogach" ;=)...

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja na razie nie dziekuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy trafiłaś na któryś z moich postów o zwierzakach - my też mamy kocicę Maine Coon, Thelmę:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anno Mario - o kocie nie czytałam, ale wszystkie o psiaku na samym początku!

    OdpowiedzUsuń
  8. O/T dziś natknęłam się, dzięki Twitter, na to:
    http://www.treehugger.com/files/2010/08/cross-polinating-ideas-portland-sustainability-expert-comes-to-new-york-city.php

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Anno Mario. Portland rocks!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jolanta,

    Welcome my friend to the wonderful world of blogging! I love how you so lovingly described your cat. He is very beautiful and he exudes personality, which I am sure you enjoy very much. (Isn't it funny how cats have such distinct personalities? - many people have no idea!)

    Keep writing, girlie! - you are a natural!
    Malissa

    OdpowiedzUsuń
  11. Thanks Malissa - you are too kind....but yes, cats are very special, and you have to live with one to begin to understand their uniqueness...and mine is, of course, the best ;=)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mojej córci też się marzył piesek, długo nie mogliśmy się zdecydować bo to jest jednak duża odpowiedzialność dla małego dziecka ( moja córcia ma 7 lat), od miesiąca mamy śliczną sunie Yorka i jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Anka - całusie dla malutkiej słodkiej yorkusi Mini...

    OdpowiedzUsuń
  14. MAM konkurencyjna nalewke z wisienek ale mam tez konkurencyjnego kotka o imieniu KICHUS MAJSTRA LEPIGLINY. Kiedy go dostalam byl bardzo chory i kichal kichal kichal i tak przylgnelo do niego to imie. Reaguje tylko na pelne jego brzmienie . Czy mam w dalszym ciagu konkurowac????? Nutella

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapomnialam dodac ze Kichus niedawno dostal w prezencie partnerka o imieniu MYSZKA To bedzie zabawa w kotka i myszke. Nutella

    OdpowiedzUsuń
  16. Nutelko - my się konkurencji nie boimy, a i tę "przyjmujemy jako oznakę zwycięstwa"...Tylko uważaj żeby Kichuś nie pogonił Myszorowi kota ;=)Lizek od Lulusia...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz / Thank you for your comment :)